Przedstawiciele polskich władz oraz środowisk polonijnych wskazywali podczas sobotniej debaty w Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku na rolę kultury w kształtowaniu obrazu Polski i Polaków za granicą, w tym w USA. Podkreślali, że nie jest on dobry.
W konferencji "Poland Under the Lens" uczestniczyli m.in. wicepremier Piotr Gliński oraz sekretarz stanu w kancelarii premiera Anna Maria Anders.
- Musimy wzmocnić walkę o wizerunek Polski. W Polsce staramy się zmieniać odpowiedzialne za to instytucje, co nie jest proste, bo zasobów jest niewiele i zaszłości są okropne. Musimy przełamywać różne interesy instytucjonalne, ale staramy się to robić. Bardzo dużo rzeczy już zrobiliśmy – powiedział wicepremier i szef resortu kultury i dziedzictwa narodowego.
Jak podkreślił podczas sympozjum, dyplomacja kulturalna w służbie państwa demokratycznego powinna wspierać cele strategiczne polityki zagranicznej poprzez promocję kultury polskiej na świecie. Przyznał, że w większości rankingów w rozpoznawalności marki narodowej Polska wciąż ustępuje wielu innym krajom. Tworzenie polskiej marki określił jako trudną i skomplikowaną misję.
- Musimy w pierwszym rzędzie bronić naszych interesów, aniżeli koncentrować się tylko na wymianie kulturalnej, co jest także istotne. Potrzebna jest bardzo aktywna, sugestywna i inteligentna polityka promująca nasze kulturalne i polityczne interesy w świecie – wskazał.
Przypomniał, że w Polsce promocją pozytywnego potencjału Polski zajmuje się wiele instytucji. Mówił o próbach znalezienia nowych rozwiązań i nowych przepisów prawnych. Zwrócił uwagę na konieczność zwiększenia skuteczności istniejących już instytucji, wymieniając tu Polską Agencję Prasową. Według ministra powinna ona w większym stopniu informować odbiorców zagranicznych o tym, co dzieje się w Polsce.
"Brakowało czasu na szlifowanie tego wizerunku"
Anna Maria Anders, która jest także pełnomocnikiem Prezesa Rady Ministrów ds. dialogu międzynarodowego, zauważyła, że gdyby wizerunek Polski za granicą był dobry, niepotrzebna byłaby tego rodzaju konferencja. Zwróciła uwagę, że po upadku komunizmu w natłoku ważnych zadań brakowało czasu na szlifowanie tego wizerunku.
Do problemu sformułowań o "polskich obozach" nawiązał Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia – Ligi przeciw Zniesławieniom. Opisywał m.in. batalię z propagandą sugerującą nawet, że właśnie Polska odpowiedzialna jest za obozy, a wręcz za wybuch II wojny światowej.
Prezes APAC generał Edward Rowny, były doradca pięciu prezydentów USA, poinformował m.in. o działaniach organizacji zachęcających Polonię do liczniejszego udziału w wyborach, aby skuteczniej oddziaływać na politykę Waszyngtonu. Może to bowiem wpłynąć na takie istotne decyzje administracji i Kongresu jak wzmocnienie bezpieczeństwa Polski i zniesienie obowiązku wizowego dla Polaków.
Alex Storożyński, przewodniczący Rady Powierniczej i emerytowany prezes Fundacji Kościuszkowskiej, wyjaśnił w swym wystąpieniu, że powodzenie batalii z mediami amerykańskimi na rzecz wyrugowania sformułowań "polskie obozy" wymaga także znajomości obowiązujących w USA przepisów prawnych.
"Trzeba być czarującym i ciekawym"
Konferencja koncentruje się na tym, co trzeba zrobić, żeby świat się zakochał w Polsce - powiedział Storożyński.
- To jest trochę tak, jak wówczas, kiedy chcemy, żeby się ktoś w nas zakochał. Trzeba być po prostu czarującym i ciekawym. To wszystko. Nic nie można forsować na siłę, ale imponować czymś wyjątkowym, co ludzie chcą zobaczyć, posłuchać, przeczytać - ocenił Storożyński.
W opinii Agaty Grendy, dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku, promując kulturę polską w amerykańskich mediach należy unikać propagandy, na którą wrażliwi są dziennikarze. Jako skuteczną metodę przedstawiała zapraszanie do Polski szefów wpływowych instytucji w tym Lincoln Center, czy MoMA, aby poznali polskie dokonania artystyczne i ściągali polskich twórców do USA.
PAP/ho