O zjawisku propagandy rosyjskiej  w krajach Europy Środkowo-Wschodniej  i wynikających z niej zagrożeniach debatowano w Akademii Sztuki Wojennej.
Głównym organizatorem konferencji był dr Jerzy Targalski,  politolog i historyk, kierownik Ośrodka Studiów Przestrzeni  Postsowieckiej w Akademii Sztuki Wojennej. Otwierając konferencję  naukowiec podkreślił, że rosyjskie działania dezinformacyjne i propagandowe  są  z powodzeniem rozprzestrzeniane na kraje dawnego bloku sowieckiego.
Zdaniem dr Jerzego Targalskiego Rosjanie więcej inwestują w wojnę  informacyjną i przykładają do niej większe znaczenie, niż do działań  zbrojnych. 
- To się po prostu bardziej opłaca, jest bardziej skuteczne - mówił Polskiemu Radiu dla Zagranicy dr Jerzy Targalski.
- Jak jesteś atakowany, to podejmujesz wymianę i przechodzisz do  ofensywy. Teraz ciągle czekamy, a Rosjanie atakują. W pewnym  sytuacjach, jeśli pominiesz pierwszy ruch, nie będziesz miał następnego - powiedział, uczestniczący w konferencji, prof. Viljar Veebel z Estońskiej Akademii Obrony  Narodowej, z którym rozmawiał portal niezalezna.pl.
 
 Podczas wykładu wspomniał Pan, że w wojnie informacyjnej z Rosją  ciągle jesteśmy stroną reagującą i czas na przejście do ofensywy.  Problem w tym, że w Polsce, jeśli ktoś wspomni o działaniach ofensywnych  w stosunku do Rosji, to natychmiast jest wykluczany z debaty publicznej  i zostaje okrzyknięty "oszołomem" lub "rusofobem". Dlaczego tak się  dzieje?
To się wiąże m.in. z systemem awansu w służbie cywilnej. Podobnie  jak w Polsce, tak w Estonii, wśród urzędników państwowych panuje  przekonanie, że będą awansować jeśli nie popełnią błędu. A nie popełnia  błędów, ten kto nic nie robi. W związku z tym jeśli widzę rosyjski atak,  nie podejmuję walki i mam nadzieję, że ktoś inny sobie z nim poradzi.  To jest stare myślenie. W obecnym systemie nie nagradzamy ludzi, którzy  podejmują walkę. Powinniśmy zmienić ten model myślenia, gdzie aktywność  powinna być wartością, a jeśli ktoś łamie zasady musi ponieść  konsekwencje. W tym momencie tchórze są bardziej promowani niż ci którzy  są aktywni i nie boją się podjąć walki.  
 
 Po drugie musimy pozbyć się myślenia, że gra w szachy jest czymś złym.  Normalnie jest tak, że jak jesteś atakowany, to podejmujesz wymianę i  przechodzisz do ofensywy. Teraz ciągle czekamy, a Rosjanie atakują. W  pewnym sytuacjach, jeśli pominiesz pierwszy ruch, nie będziesz miał  następnego. To jest jak z cyberbezpieczeństwem. Po pierwszym uderzeniu w  twój system w większości przypadków, nie jest w stanie ponownie  funkcjonować.  
 
 Patrząc na długość granic Estonii z Rosją czy Polski z Rosją, my nie  mamy luksusu czekania na atak. To jest tak jakby zawodnik wagi ciężkiej  bił dziecko. Dla nas jedyną rzeczą jaką możemy zrobić to zmieniać cel,  robić uniki i atakować znienacka. Dopóki Putin jest u władzy nie ma  nadziei, że Rosja się zatrzyma. Musimy zdawać sobie sprawę, że ich  ostatecznym celem jest uderzenie nas. 
Zapraszamy do wysłuchania relacji Michała Fedusio.
 
Źródło: niezalezna.pl/radiozagranica.pl/ho