Logo Polskiego Radia
Print

Prezydent Wenezueli obwinia Kolumbię o zamach

IAR / PAP
Dariusz Adamski 05.08.2018 15:06
W chwili, gdy prezydent przemawiał podczas parady wojskowej, eksplodowały ładunki wybuchowe, umieszczone na dronach
Nicolas Maduro Nicolas Maduro PAP/EPA

Maduro podczas ceremonii wojskowej wygłaszał przemówienie, transmitowane w telewizji państwowej. W pewnym momencie obchody zostały zakłócone przez ostrzał dokonany przez kilka dronów. W wyniku eksplozji, z których jedna miała miejsce w pobliżu platformy prezydenckiej, rannych zostało siedmiu żołnierzy. Maduro przerwał przemówienie i uniknął niebezpieczeństwa.

Minister komunikacji Jorge Rodriguez poinformował, że prezydent wrócił do swoich obowiązków i jest już w kontakcie z najważniejszymi urzędnikami państwowymi oraz dowództwem armii w celu wyjaśnienia okoliczności zamachu.

Do dokonania zamachu przyznała się nieznana dotąd organizacja opozycyjna, nazywająca siebie "Narodowym Ruchem Żołnierzy w Koszulach". "Niezgodne z żołnierskim honorem jest trzymanie u władzy tych, którzy nie tylko zapomnieli o konstytucji, ale w sposób nieprzyzwoity wykorzystują urzędy do wzbogacenia się" - napisała grupa w oświadczeniu, przekazanym jednej z opozycyjnych dziennikarek. Zamachowcy dodali, że nie można tolerować sytuacji, w której ludzie głodują, nie mają dostępu do leków, waluta nie ma żadnej wartości, a system edukacji nie służy nauce, ale komunistycznej indoktrynacji. Wcześniej grupa napisała na Twitterze, że składa się z "patriotycznych wojskowych i cywilów, lojalnych wobec Wenezuelczyków, którzy chcą uratować demokrację w państwie dyktatury".

Jednak zdaniem prezydenta Wenezueli za atakiem tym stał przywódca Kolumbii Juan Manuel Santos. Maduro uważa także, iż źródło finansowania tego zamachu jest w Stanach Zjednoczonych. Zapowiedział także szereg aresztowań w związku z próbą zabicia go.

- To był atak na moje życie, dziś próbowano mnie zabić. Nie mam wątpliwości, że za tym atakiem kryje się nazwisko Juana Manuela Santosa - powiedział Maduro w telewizji. - Pierwsze wyniki śledztwa wskazują, że źródło finansowania tego zamachu znajduje się w Stanach Zjednoczonych, na Florydzie. Dlatego poprosiłem o pomoc prezydenta Donalda Trumpa. Mam nadzieję, że jest on gotów walczyć z terrorystami - dodał prezydent Wenezueli.

Na oskarżenia te natychmiast zareagowała strona kolumbijska. Jej władze uznały zarzuty za bezpodstawne.

Prezydent Maduro w maju tego roku wspominał o "spisku" w szeregach wenezuelskich sił zbrojnych. Wydał wówczas jako naczelny zwierzchnik sił zbrojnych rozkaz, aby oficerowie podpisywali deklaracje lojalności wobec najwyższych władz politycznych.

PAP/dad

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt