4 czerwca mija 30. rocznica wyborów parlamentarnych 1989 roku, które były wynikiem porozumienia zawartego pomiędzy władzą komunistyczną a przedstawicielami części opozycji i Kościoła podczas obrad Okrągłego Stołu. W powojennej historii Polskie były to pierwsze częściowo wolne wybory do Sejmu oraz całkowicie wolne do przywróconego Senatu, który w PRL został zlikwidowany po sfałszowanym referendum 1946 roku. Spektakularne zwycięstwo odniosła w nich Solidarność.
Czerwcowe wybory nie były w pełni demokratyczne. Podczas rozmów Okrągłego Stołu ustalono, że w wyniku wolnej rywalizacji wyborczej obsadzone zostaną wszystkie miejsca w Senacie oraz 35 procent miejsc w Sejmie, czyli 161 mandatów. Rządzącym komunistom z PZPR i jej satelitom zagwarantowano w Sejmie 299 miejsc.
W imieniu Solidarności dynamiczną kampanię wyborczą prowadził Komitet Obywatelski "Solidarność", który wymógł na władzy dostęp do radia i telewizji. Każda audycja wyborcza zaczynała się od sygnału skomponowanego przez Włodzimierza Korcza do znanej piosenki "Polskie skrzydła".
W czasie kampanii wyborczej poparcia kandydatom Solidarności udzielili znani polscy artyści i przedstawiciele kultury. Felietony w radiowym studiu wyborczym Komitetu Obywatelskiego wygłaszał popularny satyryk Jacek Fedorowicz.
W okresie PRL uważano, że to, jak głosują obywatele, nie ma żadnego znaczenia, ponieważ wynik jest z góry przesądzony. Dlatego w audycjach wyborczych "Solidarności" często nadawano instrukcje, jak oddać głos. Czytali je między innymi Jan Kobuszewski i Marian Kociniak.
Tak zwane "ściągi", mające ułatwić wyborcom akt głosowania, kolportowano na wielką skalę podczas spotkań wyborczych. Zaznaczano na nich jedynie nazwiska kandydatów "Solidarności", zalecając równocześnie skreślanie wszystkich innych nazwisk.
Poparcia kandydatom opozycji udzieliły też zachodnie gwiazdy, jak Jane Fonda, Stevie Wonder czy Yves Montand.
W dniu głosowania, 4 czerwca rano, w Warszawie pojawiły się plakaty, które dziś są symbolem wyborów 1989 roku. Jest na nich Gary Cooper z filmu "W samo południe". Aktor, w roli szeryfa, zamiast colta ściska w prawej ręce kartkę do głosowania a wszystko na tle napisu "Solidarność".
To nie było zaplanowane. Po prostu wydrukowane egzemplarze dojechały do stolicy na ostatnią chwilę - opowiadał po latach w Polskim Radiu autor plakatu Tomasz Sarnecki.
Komunistyczne władze także zwierały szyki. Wojciech Jaruzelski, ówczesny przewodniczący Rady Państwa, przemawiając w maju 1989 roku do towarzyszy z PZPR podkreślał, że idąc do wyborów, stają do walki.
Głosowanie przyniosło jednak ekipie rządzącej sromotną klęskę. Skala zwycięstwa Solidarności nawet dla niej samej była zaskoczeniem. W warszawskiej kawiarni "Niespodzianka", gdzie mieścił się komitet wyborczy opozycji, 4 czerwca wieczorem podsumowano wyniki badania exit poll prowadzonego przez cały dzień przez socjologów - wspominał po latach współtwórca "Niespodzianki" Mirosław Odorowski.
W pierwszej turze kandydaci Solidarności zdobyli 160 spośród 161 mandatów w Sejmie oraz 92 ze 100 w Senacie. 18 czerwca odbyła się druga tura. Opozycja uzyskała wówczas 1 brakujący mandat w Sejmie oraz 7 w Senacie. Tym samym w Sejmie osiągnęła maksymalną liczbę posłów, na jaką zgodziły się wcześniej władze PZPR. W 100-osobowym Senacie uzyskała 99 mandatów. Jedno miejsce wywalczył kandydat niezależny.
IAR/ks