Z Mariuszem Borkowskim, ekspertem ds. Bliskiego Wschodu rozmawia Przemysław Pawełek.
Szturm odpierali Polacy, Amerykanie i  Afgańczycy, którzy ponieśli największe straty - poinformowało w czwartek  Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych. Jak poinformował zastępca rzecznika prasowego DOSZ mjr Marek Pietrzak,  grupa rebeliantów przypuściła atak na bazę z dwóch kierunków. Atak  zainicjowała detonacja przy zewnętrznym ogrodzeniu bazy ok. 1,5 tony  materiałów wybuchowych, którymi wypełniono samochód-pułapkę.
Przez wyrwę w ogrodzeniu na teren bazy usiłowało wtargnąć  ośmiu-dziesięciu zamachowców samobójców. "Grupa ta została błyskawicznie  wyeliminowana przez polskich żołnierzy. Jednocześnie rebelianci  przeprowadzili ostrzał bazy" - podało DOSZ. 
 Polscy strzelcy wyborowi i wspierający ich żołnierze sił szybkiego  reagowania udaremnili podjętą z innego kierunku próbę ataku - także z  wykorzystaniem samochodu wyładowanego materiałami wybuchowymi.
Kierowca samobójca, zatrzymany i otoczony, nie mając możliwości podjęcia  walki, zdetonował ładunek. "Polscy żołnierze na tym kierunku przebywali  na swoich stanowiskach ogniowych już od kilku dni, ponieważ napływające  dane rozpoznawcze i wywiadowcze wskazywały na możliwość wystąpienia  ataku" - zaznaczył mjr Pietrzak. 
 Dodał, że po ataku żołnierze natychmiast udali się na wcześniej  przygotowane stanowiska obronne zgodnie z opracowanym wcześniej planem,  co miało wpływ na ograniczenie strat.
Ochronę bazy aktywnie wsparli żołnierze trzeciej brygady armii  afgańskiej i afgańscy policjanci, którzy w krótkim czasie pojawili się w  rejonie walk, i tworząc zewnętrzny kordon również podjęli walkę z  rebeliantami. Efektem wspólnych działań było zabicie blisko dwudziestu rebeliantów, z których część miała na sobie tzw. kamizelki samobójcy. 
 W wyniku działań rebeliantów rannych zostało kilkunastu polskich i  amerykańskich żołnierzy. Jeden polski żołnierz jest w stanie ciężkim, a  jeden amerykański żołnierz poniósł śmierć. Po stronie afgańskich sił  bezpieczeństwa zginęło siedmiu żołnierzy i policjantów.
W wyniku ataku ucierpiała także miejscowa ludność cywilna. Siedem osób  zginęło, a ok. pięćdziesięciu znajduje się w szpitalu w mieście Ghazni. W bazie wstępnie odtworzono system ochrony i obrony, przywrócono funkcjonowanie systemów teleinformatycznych.
DOSZ zwraca uwagę, że środowy atak był bardzo podobny do  przeprowadzonych w ostatnim roku czterech ataków na inne bazy koalicyjne  w Afganistanie (m.in. bazy Salerno i Bastion). "Polscy żołnierze  wyciągnęli wnioski z doświadczeń koalicjantów, dlatego straty, jakie  poniosły siły koalicji we wczorajszym ataku, są niewspółmiernie niższe  niż podczas innych tego typu zdarzeń w przeszłości. Pozyskiwane w  ostatnim czasie dane wywiadowcze pozwoliły na wzmocnienie systemu  ochrony bazy. Prowadzone w systemie ciągłym rozpoznanie pozwoliło  uprzedzić atak rebeliantów" - zaznaczył Pietrzak.
Dowództwo Operacyjne podkreśliło też sprawne działanie żołnierzy armii  afgańskiej oraz funkcjonariuszy policji, szkolonych przez polskich  instruktorów.
Rodziny rannych żołnierzy są na bieżąco informowane o stanie zdrowia swoich bliskich. 
 W środowym ataku rebeliantów na bazę Ghazni zostało rannych 10 Polaków -  jeden ciężko, dwóch średnio, a siedmiu lekko. W Afganistanie przebywa  obecnie ok. 1800 żołnierzy i pracowników XIII zmiany polskiego  kontyngentu dowodzonych przez NATO sił ISAF, których misja ma się  zakończyć w 2014 roku.
PAP/KG