Przetarg na remont smoleńskiego tupolewa był ustawiony?
                
                    
                        PR dla Zagranicy
                    
                    
                        Halina Ostas
                        
                        03.03.2017 08:39
                    
                                 
                
                
                    Służba Kontrwywiadu Wojskowego kieruje do prokuratury zawiadomienie w tej sprawie
                
                
                    
                         Foto: polskieradio.pl
Foto: polskieradio.pl
                     
                
                
                
               
                
                         Zachodzi podejrzenie, że przetarg z 2009 r. na remont Tu-154M,  który rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r., był ustawiony –  dowiedziała się „Gazeta Polska Codziennie”. Służba Kontrwywiadu  Wojskowego kieruje do prokuratury zawiadomienie w tej sprawie;  zawiadamia również o nieprawidłowościach w działaniach służb w związku z  przetargiem i remontem Tu-154 M.
 
 Piotr Bączek, obecny szef SKW, w miniony wtorek na antenie telewizji  Republika zapowiedział, że w najbliższych dniach do prokuratury trafi  pierwsze zawiadomienie dotyczące błędów i zaniechań poprzedniego  kierownictwa SKW ws. katastrofy smoleńskiej. Nie chciał jednak zdradzić  szczegółów zawiadomienia. Według naszych ustaleń dotyczy ono m.in.  przetargu na remont Tu-154M. W zawiadomieniu są udokumentowane zdarzenia m.in. poprzez zeznania osób znających bezpośrednio sprawę przetargu.
 
 Jedna z nich zeznała, że na pół roku przed remontem tupolewa  przedstawiciele firmy Polit Elektronik wiedzieli, że wygrają przetarg na  remont Tu-154M. Już 22 lutego 2009 r., a więc na parę tygodni  przed formalnym rozstrzygnięciem przetargu, przedstawiciele Aviakor z  Samary i zakładów „Saturn” z Rybińska (czyli przyszli rosyjscy wykonawcy  i podwykonawcy remontu Tu-154M) podpisali porozumienie  z przedstawicielem firmy Polit Elektronik. Spółka ta musiała  być więc pewna wygranej, skoro już na tym etapie podjęła współpracę z  ostatecznymi – jak się okazało – wykonawcami robót naprawczych. Za  remont zapłacono zresztą gigantyczne pieniądze – była to ówczesna  równowartość nowego samolotu tej samej klasy co tupolew – dowiedziała  się „GPC”.
 
 Śledczy sprawdzą także sprawę oficera, który w 2009 r. z ramienia wojska  dokonywał w Samarze odbioru tupolewa po remoncie zleconym Rosjanom  przez Polit Elektronik. Ów wojskowy, ppłk Mirosław Dożynko, na  początku 2011 r. odszedł z Dowództwa Sił Powietrznych do rezerwy, a w  2013 r. został wiceprezesem... Polit Elektronik.
 
 Zastrzeżenia budzi też prowadzona przez SKW ochrona  kontrwywiadowcza przetargu, a także odbiór Tu-154M, który po powrocie z  Samary notorycznie się psuł. Na szczególną uwagę zasługuje  fakt, że do Samary wysłano jako obserwatora tylko jednego żołnierza.  Jego rola polegała na obserwacji i informowaniu o przebiegu jedynie tej  części remontu, którą wykonywano w Samarze, tymczasem remont silników  tupolewa był przeprowadzany w Rybińsku. A dokładnie w zakładach  „Saturn”, od 2009 r. kontrolowanych przez Siergieja Czemiezowa – byłego  agenta KGB, bliskiego przyjaciela Władimira Putina, z którym obecny  prezydent Rosji pracował razem w latach 80. w NRD.
Polit Elektronik była wraz z MAW Telecom w konsorcjum, które wygrało  przetarg na remont tupolewa. Zleciło ono remont samolotu zakładom  Aviakor w Samarze kontrolowanym przez Olega Deripaskę, przyjaciela  Władimira Putina. Ministrem obrony narodowej był w tym czasie Bogdan  Klich, a osobą nadzorującą służby specjalne był premier Donald Tusk.
 
 O Polit Elektronik wielokrotnie pisała „Gazeta Polska”. Firma jest  bardziej znana w Rosji niż w Polsce. Współpracuje m.in. ściśle z  zakładami Russian Aircraft Corporation „MiG”, będącymi własnością  Federacji Rosyjskiej. W chwili wygrania przetargu na remont Tu-154 nie  miała nawet swojej strony internetowej ani nie była zarejestrowana w  Krajowym Rejestrze Sądowym. Jej właściciel prowadził wówczas działalność  gospodarczą.
 
Źródło: niezależna.pl/ho