Rosja wie, że nawet potencjalne straszenie NATO nie jest możliwe, jak długo nie ma pewności, że może rozwijać swoje związki operacyjne na terytorium Białorusi; ćwiczenia Zapad-2017 to jest nic innego, jak pokazanie, że Białoruś jest prawie jak terytorium Rosji - powiedział PAP gen. Roman Polko.
Były dowódca GROM i b. wiceszef BBN gen. Roman Polko uważa, że pozycja strategiczna Rosji wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego będzie niekorzystna, dopóki Rosjanie nie będą mieli pewności, że mogą operować z terytorium Białorusi. - Ćwiczenia Zapad-2017 to jest nic innego, jak tylko pokazanie, że Białoruś to jest prawie tak jak terytorium Rosji - stwierdził.
Ogromne zagrożenie dla Łukaszenki
- Dla Łukaszenki to jest ogromne zagrożenie, bo właściwie jego nie widać i nie widać niezależności Białorusi - powiedział Polko. Dodał, że jego zdaniem warto przejść do "ofensywy medialnej" mającej na celu uświadomienie społeczeństwu białoruskiemu, że Rosja jest większym zagrożeniem dla nich, niż dla krajów NATO.
Gen. Polo przyznał, że mówi się o tym, by wojska rosyjskie miały w ramach ćwiczeń wejść na terytorium Białorusi i już stamtąd nie wyjść. - Wydaje mi się jednak, że wojska stacjonujące tam na stałe w większej liczbie nie zostaną, ale należy się liczyć z tym, że mogą zostać bazy logistyczne - ocenił. Zdaniem wojskowego takie rozwiązanie ułatwiłoby potencjalne wykorzystanie sprzętu bojowego w przyszłości. - Jakieś elementy obsługi czy logistyki będą przez samą swoją obecność zastraszać kraje takie jak Polska, Litwa, Łotwa, Estonia - zauważył.
Zaplecze logistyczne cenniejsze, niż wielotysięczne bazy
Polko wyjaśnił, że realia współczesnego pola walki powodują, że zbędnym jest budowa baz dla wielotysięcznych garnizonów. - W krótkim czasie można te siły przerzucić. Ważne, żeby na miejscu mieć już odpowiednie zaplecze logistyczne - tłumaczył.
Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad'17 odbywają się w dniach 14-20 września. W ćwiczeniach tych bierze udział oficjalnie 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych jest 700 jednostek sprzętu wojskowego.
Rozmówca PAP zwrócił uwagę na fakt, że manewry to "wielka walka informacyjna i propagandowa prowadzona przez Rosję na ogromną skalę, rozpoczęta już wiele dni przed oficjalnym terminem rozpoczęcia tych ćwiczeń". Podkreślił, że oficjalna liczba uczestników budzi wątpliwości. - Rosjanie deklarują 12,7 tys. uczestników, co właściwie zwalnia ich z obecności obserwatorów. (...) Podczas gdy niemiecka minister obrony, mając wiarygodne źródła, mówi, że skala tych ćwiczeń to jest ok. 100 tys. żołnierzy - poinformował.
Rosja pręży muskuły, pokazuje Białorusi gdzie jest jej miejsce
Jego zdaniem Rosja "chce zrobić wszystko, po pierwsze, żeby okazać, że jest silnym mocarstwem". Z drugiej strony - zdaniem generała - chodzi o pokazanie prezydentowi Białorusi Aleksandrowi Łukaszence jego miejsca, "że właściwie Białoruś jest prawie tak jak terytorium Rosji". Chodzi też, zdaniem Romana Polki, o zastraszenie Ukrainy i zarysowanie krajom NATO rosyjskiej strefy wpływów.
Były wiceszef BBN dodał, że o ile NATO dopiero niedawno określiło cyberprzestrzeń jako obszar prowadzenia działań wojennych, to Władimir Putin ma już w cyberprzestrzeni mocno rozwinięty front. - Każde tego typu ćwiczenie mogłoby być przez siły rosyjskie ukryte, ale działanie jest odwrotne. Po prostu jest to nagłaśniane, wiele jest dezinformacji wysyłanych, po to, żeby wprowadzić niepewność, zamęt, zamieszanie, a jednocześnie obserwować, w jaki sposób będzie reagowało NATO - wyjaśnił.
Polko podkreślił, że dla krajów sąsiadujących z Rosją na zachodzie ćwiczenia Zapad-2017 są niebezpieczne - jak stwierdził - w wymiarze strategicznym. - Cały czas Rosja przygotowuje się do działań agresywnych. Rosyjscy oficerowie uczeni są tego, że będą prowadzić działania na terytorium NATO - zapewnił. - Doskonale wiemy o tym, że są siły przygotowywane na terytorium Rosji, które uczą się chociażby języka polskiego, nie mówiąc już o tym, że są zdolne do prowadzenia działań na terenie Litwy, Łotwy, Estonii, co z resztą wyraźnie Putin pokazuje - powiedział.
Zdaniem byłego szefa GROM podczas ćwiczeń dojdzie do prowokacji. Uważa, że liczyć się można nawet z naruszeniem obszaru lądowego któregoś z krajów, co - jak stwierdził - miało miejsce podczas poprzednich manewrów Zapad.
Rozmówca PAP zwrócił uwagę na to, że scenariusz tegorocznych ćwiczeń jest inny niż poprzednio. - To były takie typowo ofensywne działania, uderzenie jądrowe na Warszawę. Dzisiaj ten scenariusz to krótko mówiąc odwrócona sytuacja tego co się dzieje na Krymie, tego co się dzieje w Donbasie. To tak jakby Białoruś została zaatakowana przez takich Rosjan, tylko że z zachodu. I okupowana - wyjaśnił.
- Oczywiście scenariusz jest pokrętny, bo samo ćwiczenie Rosji na terenie Białorusi, gdzie o Białorusi niewiele się mówi, to właściwie już prawie jest okupacja i szczerze mówiąc najbardziej tego ćwiczenia obawia się Białoruś i oczywiście Ukraina - ocenił gen. Roman Polko.
PAP/dad