Reprezentacja Polski po piorunującej  końcówce wygrała 4:2 z Czarnogórą i zapewniła sobie awans na  mistrzostwa świata, które w przyszłym roku odbędą się w Rosji.  Biało-czerwoni wygrali swoją grupę eliminacyjną.
Biało-czerwoni  mieli przed tym meczem duży komfort - nawet porażka mogła dać im awans  na mistrzostwa świata. Nikt jednak nie zakładał takiej opcji, jasne  było, że trzeba grać o zwycięstwo, zamknąć eliminacje w dobrym stylu i  nie oglądać się na rywali. Od pierwszych minut Polacy dominowali, a to  szybko przełożyło się na wynik.
Krzysztof Mączyński, który w wyjściowym składzie zastąpił Karola  Linettego, dał pierwszego gola, trafiając do siatki już na samym  początku meczu. Po 16. minutach było już 2:0, świetne podanie Roberta  Lewandowskiego na gola zamienił Kamil Grosicki.
Styl może nie był porywający, Czarnogórcy kilka razy byli blisko  tego, by zagrozić Wojciechowi Szczęsnemu, jednak biało-czerwoni  wychodzili z opresji obronną ręką. Mieli prowadzenie, mieli mistrzostwa  świata na wyciągnięcie ręki i doskonale zdawali sobie sprawę, jak należy  grać.
Podopieczni Adama Nawałki postępowali tak, jak na faworytów  przystało. Nie pozwalali gościom rozwinąć skrzydeł, popisali się  morderczą wręcz skutecznością. Nie zostawili żadnych złudzeń co do tego,  komu należy się miejsce na rosyjskim turnieju... aż do samej końcówki  spotkania.
W drugiej połowie Czarnogórcy pokazali, że nie chcą rezygnować z  pokrzyżowania nam planów. W 78. minucie rewelacyjnym strzałem popisał  się Mugosa, który przewrotką pokonał Szczęsnego.
Wydawało się, że tutaj nie wydarzy się już nic, że awans, mimo tej  bramki, jest niezagrożony. Piłkarze obu drużyn zaplanowali jednak coś  innego, zabierając nas na prawdziwy rollercoaster. Po strzale Mugosy  wyrównanie Czarnogórcom dał Tomasević, zrobiło się bardzo nerwowo.  Zanosiło się na horror, zwłaszcza, że Duńczycy wygrywali z Rumunami 1:0  (ostatecznie zakończyło się remisem 1:1).
Wtedy do akcji wkroczył Lewandowski, zachowując się tak, jak na  kapitana przystało. Snajper popisał się swoim niebywałym instynktem,  wykorzystał błąd obrońców rywali, przejął piłkę i wbił ją do pustej  bramki. Chwilę później brał udział w akcji, w której Stojković strzelił  samobója. Tym samym nasz awans na mistrzostwa świata w Rosji stał się  faktem.
polskieradio.pl/ho