Niemiecki Trybunał Konstytucyjny uznał, że warunki przyjmowania na medycynę naruszają częściowo  niemiecką Ustawę Zasadniczą. Na razie wielu studentów zza Odry i tak  wybiera Polskę.
 
W przyciemnionej sali wykładowej studenci oglądają na ekranie schemat  ludzkiej ręki. Wykładowca Aleksandra Gawlikowska tłumaczy jej budowę.  Przy dwóch długich stołach jakaś trzydziestka młodych ludzi pilnie  notuje. Wykład z anatomii dla studentów pierwszego semestru na Pomorskim  Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie. Językiem jest angielski. Blisko połowa zagranicznych studentów pochodzi z Niemiec.
 
–  Nie mam po prostu wystarczająco dobrych ocen, żeby studiować w  Niemczech – przyznaje Aaron. Dlatego zaraz po maturze starał się dostać  na uczelnię w Polsce. Jego koleżanka z roku Luise chciała właściwie  czekać w Niemczech na swoje miejsce na medycynie. W międzyczasie  pracowała jako sanitariuszka, zdobyła kwalifikacje fizjoterapeutki i  zaliczyła praktykę pielęgniarską. Kiedy skończyła 25 lat zdecydowała się  na wyjazd za granicę. – W Niemczech nikt nie mógł mi powiedzieć, czy  będę jeszcze czekała na studia rok, dwa czy może trzy. Była to dla mnie  po prostu zbyt niepewna sytuacja. Kiedyś wreszcie chciałam zacząć naukę –  tłumaczy.
6,5 roku wyczekiwania na miejsce na medycynie
W  Niemczech o jedno miejsce na uczelni medycznej ubiega się obecnie  średnio pięciu kandydatów. Dlatego przyjęcie na studia reguluje zasada  numerus clausus. Znaczy to, że w pierwszym podejściu szanse mają tylko  maturzyści z najlepszymi stopniami – w większości niemieckich krajów  federalnych jest to średnia ocen 1,0; co odpowiada maturze na szóstkę w  Polsce. Z 9 tys. miejsc na medycynie, 20 procent przypada maturzystom  prymusom. 60 procent miejsc pozostaje do dyspozycji uczelni, które same  decydują, kogo przyjąć a kogo nie. Ale i dla uczelni stopnie na maturze  odgrywają z reguły ważną rolę. Pozostałe miejsca przypadają tym, którzy  byli najbardziej cierpliwi. Maturzyści bez najwyższych ocen, którzy chcą  studiować medycynę, muszą czekać na miejsce na uczelni do 6,5 lat.
Decyzja Federalnego Trybunału Konstytucyjnego
Stosowany  obecnie w Niemczech system przyjmowania na studia medycyny jest  częściowo niezgodny z Ustawą Zasadniczą – orzekli  sędziowie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe (BVG).  Zasada numerus clausus wprawdzie zostaje utrzymana, ale sędziowie  domagają się szeregu zmian we wszystkich innych kryteriach. Dotyczy to  zarówno przyjmowania studentów według średniej ocen, jak i decyzji  podejmowanych przez same uczelnie oraz czasu oczekiwania na miejsce  studiów. Wolą sędziów BVG ustawodawca musi nanieść odpowiednie zmiany do  końca grudnia 2019.
Skargę do Trybunału wnieśli dwaj potencjalni  studenci medycyny, którzy ze średnią ocen 2,0 i 2,6 sześć i osiem lat  bezskutecznie czekali na decyzję o przyjęciu na studia.
Bez kolejki za 10 tys. euro rocznie 
Kto  może sobie na to pozwolić, studiuje za granicą. W Szczecinie studia  medyczne kosztują 10 tys. euro rocznie. – Bez pomocy rodziców nie  dałabym rady – mówi Luise. Jechała do Polski z wyrzutami sumienia, bo  „kupiła” sobie miejsce na studiach. – A przy tym właściwie powinnam mieć  prawo do studiowania – dodaje.
Luise i Aaron mówią, że  oczywiście nie każdy, kto by chciał studiować medycynę, musi się dostać  na studia. Ale uważają, że to niesprawiedliwe, że liczy się przede  wszystkim średnia ocen a nie jest uwzględniana np. praktyka zdobyta w  zawodach medycznych w czasie oczekiwania na miejsce studiów.
Studia w Polsce, praktyka w Niemczech
Leszek  Domański, dziekan wydziału lekarsko-stomatologicznego w pośpiechu  przemierza korytarze szczecińskiej kliniki uniwersyteckiej. Sam  studiował jeszcze za czasów NRD w Rostocku. Dzisiaj Niemcy przychodzą do  niego.
Przez otwarte drzwi widać pokoje z chorymi. W rozmowach z  pacjentami zagranicznym studentom pomagają wykładowcy. Polszczyzna  studentów z reguły nie wystarcza, żeby fachowo rozmawiać z chorymi.  Dziekan Domański zapewnia, że w czteroosobowych zespołach takie rozmowy  poprzez tłumacza funkcjonują całkiem dobrze.
Ponieważ od lat liczba niemieckich studentów rośnie, wydział  Domańskiego współpracuje od kilku lat z niemieckim koncernem medycznym  Asklepios w Niemczech, do którego należy szereg klinik i szpitali. Model  tej kooperacji: nauka w Szczecinie, praktyka w szpitalach Asklepiosa. –  Jest to zupełnie inna sytuacja, jeżeli można się porozumieć z  pacjentami – mówi Leon Heinemann. Dorabia sobie na studia pracując w  oddziale psychiatrycznym kliniki Asklepios w Teupitz, miasteczku na  południe od Berlina. Jego kolega ze studiów Thomas Heiduk chce po zakończeniu nauki pracować w Niemczech. Dzięki kooperacji polskiej uczelni z koncernem Asklepios już teraz poznaje codzienność w niemieckich szpitalach.
Walka z deficytem lekarzy
–  Niemcy nie kształcą wystarczającej liczby lekarzy – stwierdza ordynator  kliniki w Teupitz Stefan Kropp. Także związek zawodowy lekarzy w  Niemczech Marburger Bund od lat domaga się zwiększenia liczby miejsc na  studiach medycyny. Dzięki współpracy ze szczecińską uczelnią koncern  Asklepios sam bierze się za rozwiązanie problemu.
Numerus clausus  nie jest wyznacznikiem tego, czy ktoś w przyszłości będzie dobrym  lekarzem, czy nie – mówi Kropp. On sam musiał czekać na miejsce studiów  dwa lata. – Potrzebujemy młodych zaangażowanych lekarzy także bez matury na szóstkę – podsumowuje.
Deficyt lekarzy też w Polsce
Kropp z  mieszanymi uczuciami patrzy na to, że w czasach braku lekarzy niemieckie  szpitale zatrudniają też lekarzy z Europy Centralnej i Wschodniej. Są  to bardzo dobrzy fachowcy. – Ale w efekcie brakuje lekarzy także w  innych krajach. To nas zobowiązuje – mówi Stefan Kropp.
Dziekan  Leszek Domański jest zdania, że dzięki kształceniu po angielsku lekarzy w  Szczecinie, jego uczelnia wnosi też wkład do złagodzenia deficytu  lekarzy w Niemczech. Chętnie uczy niemieckich studentów. – Nasycą  niemiecki rynek pracy – mówi z nadzieją. Polscy lekarze będą mogli  zostać wówczas w kraju. W Polsce brakuje dwa razy więcej lekarzy niż w  Niemczech. Tego roku młodzi medycy protestowali przeciwko istniejącym warunkom pracy.
Dla  Niemiec zdobywanie lekarzy okrężną drogą przez Polskę jest opłacalnym  interesem. Każde dodatkowe miejsce na studiach medycyny w Niemczech  kosztowałoby 32 tys. euro. Za granicą studenci pokrywają koszty  wykształcenia sami.
dw.com/ho