Ruszył proces Pussy Riot
PR dla Zagranicy
Michał Strzałkowski
30.07.2012 16:37
-
Rozmowa z ekspertką Ośrodka Studiów Wschodnich Katarzyną Jarzyńską
Rosyjskie perfomerki są oskarżone o chuligaństwo i obrazę uczuć religijnych. Grozi im 7 lat więzienia.
Członkinie grupy Pussy Riot Nadieżda Tołokonnikowa, Jekaterina Samsutsewicz i Maria Alechina na sali sądowejfot. PAP/EPA/Yuri Kochetkov
W Moskwie ruszył proces członkiń punk-rockowej grupy Pussy Riot. Rosyjskie perfomerki są oskarżone o chuligaństwo i obrazę uczuć religijnych. Nie przyznają się do winy. Grozi im nawet 7 lat więzienia. Wciąż przebywają w areszcie.
W lutym tego roku wtargnęły do największej w Moskwie cerkwi ubrane w kolorowe sukienki i kominiarki. Wykonały rockową pieśń-modlitwę ze słowami: "Bogarodzico, przegoń Putina!". Trzy z pięciu członkiń grupy zostało niedługo potem aresztowanych.
Katarzyna Jarzyńska z Ośrodka Studiów Wschodnich mówi, że wiele osób w Rosji uważa, że proces członkiń grupy Pussy Riot jest motywowany politycznie: "Ośmieliły się skrytykować Putina i to w bardzo specyficznym miejscu, najważniejszym soborze w Moskwie. Do gniewu władz dołączył więc jeszcze gniew Cerkwi Prawosławnej. Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl osobiście upomniał się o wysoką karę dla tych dziewczyn" - dodaje ekspertka.
Katarzyna Jarzyńska podkreśla, że zorganizowana w moskiewskiej cerkwi Chrystusa Zbawiciela akcja grupy Pussy Riot miała miejsce w szczególnym dla rosyjskiej sytuacji politycznej momencie: "Od grudnia 2011 roku w Rosji ma miejsce fala protestów obywatelskich przeciwko nadużyciom ze strony władzy. Wydaje się, że rosyjskie władze postanowiły wykorzystać akcję dziewcząt, by pokazać, że nie będą się godzić na wystąpienia przeciw niej oraz tolerować otwartej i głośnej krytyki" - uważa ekspertka OSW.
Katarzyna Jarzyńska przypomina, że w ostatnich tygodniach - po powrocie Władimira Putina na fotel prezydenta - władze Rosji wprowadziły kilka przepisów, które utrudniają działanie niezależnych organizacji i opozycyjnych ugrupowań politycznych: "Na przykład utworzenie tzw. czarnej listy stron internetowych, pomysł przyznawania statusu "zagranicznych agentów" korzystającym z jakichkolwiek form pomocy zagranicznej organizacjom pozarządowym, zwiększenie kar za udział w protestach czy podniesienie odpowiedzialności organizatorów akcji protestacyjnych. Te wszystkie kroki mają na celu ograniczenie wzmożonej aktywności obywatelskiej Rosjan i zniechęcić ich do wychodzenia na ulice" - podkreśla.
Kłopoty mają nie tylko członkinie grupy Pussy Riot, ale także walczący z korupcją niezależny bloger i działacz polityczny Aleksiej Nawalny. Nawalny zaapelował do Kremla, by zastosował przepis o przyznawaniu statusu "zagranicznego agenta" wobec przewodniczącego Komitetu Śledczego Rosji Aleksandra Bastrykina. Bastrykin posiada bowiem zdaniem Nawalnego mieszkanie i udziały w firmie zarejestrowanej w czeskiej Pradze. A ponieważ dają mu one źródła zagranicznych dochodów, można go według nowych przepisów uznać właśnie za "zagranicznego agenta". Komitet Śledczy Rosji odpowiedział wezwaniem Aleksieja Nawalnego na przesłuchanie w sprawie o oszustwo.
IAR/MS