23 marca 1983 roku Ronald Reagan w orędziu do Amerykanów, zapowiedział rozpoczęcie "Strategic Defense Initiative" - programu wojskowego o niespotykanych wcześniej założeniach. SDI, który media okrzyknęły mianem "Gwiezdnych Wojen", zakładał obronę USA przed radzieckimi głowicami jądrowymi przy pomocy... laserów z kosmosu.
Ronald Reagan po objęciu urzędu prezydenta w styczniu 1980 r. zmienił dotychczasowy kurs polityki zagranicznej, prowadzonej przez Stany Zjednoczone. Uznał, że próby odprężenia w stosunkach USA - ZSRR, podejmowane przez poprzednie ekipy Białego Domu w latach 70. nie, przyniosły wystarczających efektów. Doszedł do wniosku, że wobec Moskwy należy przyjąć inną, bardziej agresywną taktykę, określaną później Doktryną Reagana. Reagan określił wprost ZSRR jako imperium zła, odwołując się do formuły z filmu George’a Lucasa "Gwiezdne wojny".
Doktryna Reagana była realizowana poprzez wspieranie zarówno finansowe, jak i militarne krajów i organizacji walczących z komunizmem, czy obalanie komunistycznych reżimów. Jednym z elementów "twardej" polityki wobec ZSRR było wciągnięcie ZSRR w niekontrolowany wyścig zbrojeń, który miał doprowadzić do całkowitego rozpadu i tak już nadwerężonej gospodarki radzieckiej. Jego kluczowym elementem był właśnie program "Strategic Defence Inicjative", dotyczący prac nad metodą niszczenia w przestrzeni kosmicznej międzykontynentalnych pocisków nuklearnych. W praktyce nawet Amerykanów nie było stać na jego zrealizowanie, ale Rosjanie dali się nabrać na ten pokerowy blef.
Detonacja nad terytorium wroga
Założenia raeganowskich "Gwiezdnych Wojen" były proste. System miał bronić USA i kraje NATO przed atakiem rakiet balistycznych, wystrzeliwanych z terytorium Związku Radzieckiego. Podstawowym elementem systemu były tzw. antyrakiety, które mogły zestrzeliwać nadlatujące z dużej odległości rosyjskie rakiety. Miało do tego dochodzić poza ziemską atmosferą, a w przypadku zmasowanego ataku, także w górnych jej warstwach.
Projekt przewidywał również, że dzięki rozmieszczeniu w przestrzeni kosmicznej głowic nuklearnych oraz specjalnych dział laserowych i kinetycznych, wrogie pociski przechwytywane byłyby jeszcze ponad terytorium wroga, tak, by powstały w wyniku detonacji opad radioaktywny skażał tereny nieprzyjaciela.
"Gwiezdne wojny" dzięki swoim rozwiązaniom miały być złotym środkiem Białego Domu na zagrożenie nuklearne ze strony Moskwy. Co więcej, by odpowiednio pobudzić wyobraźnię Amerykanów jak i radzieckich wojskowych, przygotowano animowaną prezentację, która pokazywała proces zestrzelenia rakiet ZSRR przez działa na umieszczonych w kosmosie platformach. To wystarczyło, by wywołać strach w głowach najtęższych rosyjskich strategów, oraz wciągnąć ZSRR w szaleńczy wyścig zbrojeń.
Rosjanie nie wytrzymali tempa
"Gwiezdne wojny" oraz pozostałe elementy wywierania presji na ZSRR w ramach Doktryny Reagana w efekcie doprowadziły do takiego nadwyrężenia rosyjskiej gospodarki, że w ciągu kilku lat Rosjanie uznali, że nie są w stanie dotrzymać tempa USA w wyścigu zbrojeń. Dlatego też Michaił Gorbaczował się w końcu na dialog z USA, którego efektem było ograniczenie zbrojeń.
Ambitne założenia Strategic Defense Initiative, które w zasadzie współcześnie przewyższają możliwości zarówno techniczne, jak i ekonomiczne każdego państwa na świecie, nie zostały nigdy zrealizowane do końca. Z programu "Gwieznych Wojen" który pochłonął gigantyczne środki ostała się koncepcja precyzyjnego niszczenia rakiet balistycznych wroga, która od 1983 jest jednym z głównych elementów strategii obronnej USA. Potwierdzeniem tego jest zniszczenie przy użyciu wystrzelonego z okrętu "Lake Erie" pocisku balistycznego krążącego na orbicie okołoziemskiej satelity szpiegowskiego.
Opracował Dariusz Adamski