Zaproszenie Polski na marcowy  szczyt grupy G20 związane jest raczej z relacjami polsko-niemieckimi, a  nie ewentualnym awansem Polski do grona najbogatszych krajów świata -  oceniają rozmówcy PAP. Według nich Niemcy szukają sojuszników dla swojej  polityki.
Wicepremier,  minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki został zaproszony na  marcowy szczyt G20 do Baden Baden. Zaproszenie wystosował w środę  podczas spotkania ministrów finansów państw Trójkąta Weimarskiego w  Paryżu szef resortu finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble.
Zaproszenie na szczyt – zasługą Niemiec
 
 Bogusław Fiedor z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu zauważył, że  Polska nie jest członkiem G20, ani nie aspirowała do tego, żeby do niej  przystąpić. "Nie widzę związku tego zaproszenia z jakimiś istotnymi  tematami, które na G20 zwykle są poruszane. Dlatego uważam, że sprawa  nie dotyczy udziału Polski w G20, ale relacji polsko-niemieckich" -  powiedział prof. Fiedor.
 
 Zwrócił uwagę na duży - prawie  30-proc. - udział Niemiec w polskim handlu zagranicznym, ale także  istotną rolę Polski w wymianie zagranicznej Niemiec. "Poglądy  ekonomiczne Wolfganga Schaeuble są bardzo odległe od poglądów  ekonomicznych Morawieckiego (...). Dlatego myślę, że zaproszenie to  wyraz chęci bliższego poznania premiera, uzyskania z pierwszej ręki  informacji na temat Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, miejsca w niej  dla kapitału zagranicznego, w tym dla inwestycji zachodnich, czy nie  będzie jakiś nieformalnych ograniczeń" - uważa profesor.
Nobilitacja dla Polski, ale gospodarka jeszcze nie spełnia warunków do przystąpienia do G20
 
 Zastrzegł, że nie traktuje zaproszenia jako kroku do wprowadzania  Polski do G20; nie spełniamy warunków przystąpienia i prawdopodobnie w  najbliższej przyszłości to nie nastąpi. "Na pewno należy to traktować  jako nobilitację. Jednak trzeba widzieć to, że gospodarka Polska jest  ważna dla UE, a zwłaszcza dla relacji między Polską i Niemcami, a  zaproszenie to jest tego potwierdzeniem" - dodał.
Jaki interes mają Niemcy?
 
 Prof. Leokadia  Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie uważa, że zaproszenie na  szczyt nie jest niczym nadzwyczajnym, raczej gestem, który wcale nie  oznacza, że Niemcy specjalnie doceniają to, co w Polsce się dzieje.  Radzi, by podchodzić do tego ze spokojem.
 
 "Tak naprawdę cel  tego zaproszenia nie jest znany, nie wiemy co Niemcy chcą osiągnąć,  jakie swoje cele zrealizować, do czego potrzebują poparcia Polski. Jak  bym postrzegała to zaproszenie jak działanie taktyczne, w którym chodzi o  uzyskanie przychylności Polski. Nie wierzę w szczerość intencji. W  takim przypadku zawsze o coś chodzi. Teraz nie wiemy jednak o co, o jaki  projekt polityczny czy gospodarczy, który Niemcy chcą forsować, do  którego chcieliby uzyskać poparcie Polski" - powiedziała Oręziak.
 
 Jej zdaniem, zaproszenia nie należy też łączyć z ewentualnym  przystąpieniem Polski do G20. Według niej Polska chciałaby być w grupie  najbogatszych państw świata, ale nie spełnia kryteriów. "Gdybyśmy  kwalifikowali się do tej grupy, to bylibyśmy w niej na stałe, a nie  incydentalnym gościem" - dodała.
 
 Także główny ekonomista BCC  prof. Stanisław Gomułka nie ma wątpliwości, że zaproszenie jest gestem  Niemiec w stosunku do Polski. "Ja bym go raczej wiązał z polityką  kanclerz Merkel, która zmierza do włączenia Polski w proces  redefiniowania Unii Europejskiej, czy reformowania UE" - uważa Gomułka.
 
 Zwrócił uwagę na spotkanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z  kanclerz Angelą Merkel, problem wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i próby  uaktywnienia Trójkąta Weimarskiego. "Oczywiście Niemcy są zaniepokojone  eurosceptycznymi działaniami Polski i naszym konfliktem z Komisją  Europejska dotyczącym praworządności, ale są pod wrażeniem dużej  popularności UE w Polsce i oficjalnym stanowiskiem rządu polskiego, z  którego wynika, że Polsce zależy na wzmocnieniu UE" - powiedział  profesor.
 
 Zauważył, że w ciągu ostatnich dwóch lat rząd polski  nie wetował żadnych inicjatyw KE, nie był więc dla KE specjalnym  problemem. "Myślę, że zaproszenie, oprócz chęci podtrzymania relacji  polsko-niemieckich, jest też gestem w stosunku do Mateusza  Morawieckiego. Jest traktowany jako główny autor polityki gospodarczej  Polski, występujący w roli ministra finansów i rozwoju, który  jednocześnie cieszy się zaufaniem prezesa PiS" - dodał.
 
 Gomułka  uważa, że zaproszenie Morawieckiego to także zachęta Polski do  większego udziału w dyskusji na temat przyszłości UE: zwiększenia władzy  Brukseli bądź jej ograniczenia. Według profesora Polska opowiada się za  obecnością w strefie Schengen, sprzyja pomysłom na rzecz budowy  obronności UE, ale stanowisko w sprawie przystąpienia do strefy euro nie  jest jednoznaczne.
 
 "To ważne, bo jak będziemy mieć do  czynienia z Europą dwóch prędkości, Polska będzie musiała się wyraźnie  zdecydować, czy chce przyspieszyć wejście do strefy euro i odgrywać  większą rolę w UE. Niemcy zapraszają, by Polska tę większą rolę  odgrywała. Zaproszenie nie jest wyrazem aprobaty dla wszystkich działań  obecnego rządu, ale niewątpliwie zaproszeniem do współpracy" -  podkreślił.
 
 Schaeuble, mówiąc w Paryżu o zaproszeniu  Morawieckiego na szczyt G20, który odbędzie się 17-18 marca w Baden  Baden wyjaśnił, że każdy kraj organizujący tego rodzaju szczyt ma prawo  zaprosić różne osoby. „Bardzo się cieszę, że na tym spotkaniu G20  będziemy mieć nie tylko kraje z Europy Zachodniej, ale również  przedstawiciela Polski” – dodał.
 
 Zaznaczył, że negocjacje w  sprawie Brexit nie powinny doprowadzić do zmniejszenia spójności w UE.  "Chcemy również zrobić wszystko, aby wzmocnić unię walutową.  Chcielibyśmy, aby różnice między państwami członkowskimi, które już są w  strefie euro i tymi, które nie są w niej nie zwiększały się, a były  coraz mniejsze" - podkreślił.
 
 Morawiecki powiedział podczas  spotkania z dziennikarzami, że jest bardzo zbudowany zaproszeniem do  Baden Baden. „Jest to pierwsze zaproszenie tego typu dla ministra z  Polski na spotkanie G20. Jest bardzo ważne, żebyśmy byli przy tym stole,  bowiem G20 to miejsce, gdzie będą też rozmowy dotyczące  międzynarodowych regulacji w zakresie systemu finansowego, ale też w  zakresie międzynarodowego unikania podatków” – powiedział.
 
 Zapewnił, że na pewno pojedzie do Baden Baden i będzie starał się tam  występować nie tylko w roli obserwatora, ale także wnieść własny wkład.  „To na pewno będzie wielkie wydarzenie" - powiedział. Dodał, że cieszy  się nie tylko z samej obecności na szczycie, ale także z możliwości  pokazania potencjału Polski.
 
 PAP/ho