Logo Polskiego Radia
Print

Sąd łagodny dla "pływaków"

PR dla Zagranicy
Michał Strzałkowski 18.10.2012 19:58
Ukarano kibiców, którzy we wtorek wbiegli na murawę Stadionu Narodowego i urządzili sobie wyścigi z ochroną.
Jeden z ukaranych kibiców, jeszcze gdy uciekał przed ochroną Stadionu NarodowegoJeden z ukaranych kibiców, jeszcze gdy uciekał przed ochroną Stadionu Narodowegofot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Ukarano winnych wtorkowego zamieszania na Stadionie Narodowym w Warszawie. Chodzi o kibiców, którzy wbiegli na murawę i urządzili sobie wyścigi z ochroną obiektu. Dwóch bohaterów "basenu narodowego" - bo tak nazwali ich internauci - otrzymało zakaz uczestnictwa w imprezach masowych. Groziła im kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Do zdarzenia doszło we wtorek podczas oczekiwania na decyzję w sprawie spotkania Polska-Anglia. Z powodu opadów deszczu, murawa nie nadawała się do gry. Mariusz W. oraz Adam Dziewulak postanowili zabawić kibiców czekających na mecz, uciekając na mokrej murawie przed ochroniarzami. Zabawa kosztowała ich dwa dni aresztu, koszty postępowania sądowego oraz dwuletni zakaz uczestnictwa w imprezach masowych. Sąd zdecydował o zawieszeniu postępowania karnego wobec nich na rok.
Postępowanie w sprawie trzeciego kibica, zostało umorzone. Mariusz S. został zatrzymany zanim udało mu się wbiec na boisko.
W obronie kibiców stanęli użytkownicy internetu. Na Facebooku powstały ich fanpage, do których momencie zapisało się ponad 70 tysięcy użytkowników portalu.
Po ogłoszeniu decyzji sądu, premier Tusk przyznał, że występek kibiców był błahy i zabawny, ale sąd musiał postąpić zgodnie z obowiązującym prawem i osądzić ich postępowanie. Zatrzymani we wtorek kibice dwa dni spędzili w areszcie. Według premiera, policja postąpiła w ich przypadku za bardzo zdecydowanie. Takiego zachowania policji raczej oczekiwałbym wobec prawdziwych chuliganów stadionowych - dodał premier.
Donald Tusk zapowiedział, że do poniedziałku czeka na wyniki kontroli w Ministerstwie Sportu i Narodowym Centrum Sportu. Kontrola ma wskazać, kto zawinił podczas przygotowań do meczu Polska-Anglia.
Premier powiedział na konferencji prasowej w Brukseli, że prawdopodobnie we wtorek przedstawi wnioski jakie będą płynęły z komunikatu w sprawie nieprawidłowości, do których doszło. "Wydaje się, że ludzki błąd jest bezdyskusyjny", mówił premier. Dodał, że na pewno ktoś za to jest odpowiedzialny albo przynajmniej za to, żeby precyzyjnie wyjaśnić, czy ktoś zrobił błąd. Może też - mówił - oczekiwania niektórych są zbyt wygórowane co do instalacji na stadionie.
W Narodowym Centrum Sportu kontrola rozpoczęła się dzis rano. Wczoraj w Bukareszcie szef rządu mówił, że "nie będzie litości dla nikogo, kto w tej sprawie zawalił". Zaznaczył, że czas do poniedziałku musi wystarczyć do tego, by poinformowano go o ewentualnej odpowiedzialności osób, które podlegają szefowi rządu.
Pewne kontrowersje wzbudziła za to wypowiedź premiera przed orzeczeniem sądu. Donald Tusk napisał na Twitterze, że kibice nikomu nie zagrażali i nie powinni zostać ukarani. Dodał, że trzeba dbać o bezpieczeństwo na stadionach, ale wtorkowa sytuacja była wyjątkowa.
Profesor Marek Chmaj uważa, że premier powinien się wystrzegać przed takimi opiniami zanim sąd nie podejmie decyzji. Zdaniem prawnika, taka sytuacja może rodzić podejrzenie próby wywierania nacisku na sądownictwo.
Co do samego wyroku, profesor Chmaj ocenia, że wyrok w sprawie kibiców jest zbyt surowy i nieadekwatny. Zdaniem prawnika gest kibiców był nieszkodliwy społecznie, bowiem nie zagrażał nikomu. Chodziło głównie o manifestację niezadowolenia wobec organizatorów - podkreśla prawnik.

IAR/MS

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt