Na wraku Tupolewa nie było trotylu
PR dla Zagranicy
Przemysław Pawełek Pawełek
30.10.2012 13:54
Informacje takie przekazała dziennikarzom Naczelna Prokuratura Wojskowa.
Tak? Nie?
Biegli powołani przez prokuraturę nie stwierdzili na wraku tupolewa trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego. Informacje takie przekazał dziennikarzom pułkownik Ireneusz Szeląg.
Naczelna Prokuratura Wojskowa odniosła się w ten sposób do dzisiejszej publikacji "Rzeczpospolitej". Dziennik ten podał, że na pozostałościach rządowego Tu154M odkryto ślady trotylu i nitrogliceryny. Dotychczasowe, rosyjskie ekspertyzy, nie wykazały obecności substancji wybuchowych na wraku czy też we wnętrzu maszyny. Gazeta ustaliła, że badania prowadzili przez miesiąc polscy prokuratorzy i biegli. Wrócili dwa tygodnie temu. Informację o tym, że prokuratura od kilkunastu dni zna wyniki ekspertyz, potwierdził gazecie prokurator generalny Andrzej Seremet.
Dziennik podaje, że już pierwsze próbki, zarówno z wnętrza samolotu, jak i poszycia skrzydła maszyny, dały wynik pozytywny. Urządzenia wykazały między innymi, że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Było ich tyle, że jedno z urządzeń wyczerpało skalę.
Ireneusz Szeląg powiedział na konferencji prasowej, że badania wraku tupolewa prowadzili prokuratorzy wojskowy i okręgowy, biegli i specjaliści z zakresu badań materiałów i urządzeń wybuchowych i budowy TU154 M. Jak dodał, biegli, pracujący pod Smoleńskiem, nie wydali na razie żadnej ekspertyzy ani wyników badań. Praca biegłych polega na zabezpieczeniu dowodów, obecność materiałów wybuchowych może byc stwierdzona dopiero po badaniach laboratoryjnych - zaznaczył prokurator.
Według Szeląga, specjalistów nie powołano dlatego, że po stronie rosyjskiej były uchybienia.
Ireneusz Szeląg mówi, że publikacja "Rzeczpospolitej" zawiera wiele nieprawdziwych lub nieprecyzyjnych informacji.
IAR/PP