Wśród  ofiar jest co najmniej 7 obcokrajowców. Wstępnie zidentyfikowano 15  zabitych zakładników. Wśród nich jest 8 Algierczyków, 2 Japończyków, 2  Brytyjczyków i jeden Francuz.
Podczas  akcji zginęło 11 terorystów. Trzech z nich pochodziło z Egiptu, dwóch z  Tunezji, dwóch z Libii i po jednym z Mali i Francji. Wśród zabitych był  przywódca grupy. Okupowany kompleks gazowy szturmowała armia algierska.
Akcja  Algierczyków wywołała zaniepokojenie i irytację tych państw, których  obywatele zostali uprowadzeni. Stany Zjednoczone wezwały algierski rząd  do wyjaśnienia zajść w kompleksie gazowym.
Atak  islamistów to odwet za francuską interwencje w Mali, gdzie islamscy  terroryści walczą z siłami rzadowymi. Prezydent Francji Francois  Hollande powiedział, że wydarzenia w Algierii dostarczyły kolejnych  dowodów na to, iż wysłanie francuskich żołnierzy do Mali było  uzasadnione.
Londyn jest  zirytowany. Brytyjski rząd chciał pomóc Algierii w odbiciu zakładników,  ale propozycja pomocy została odrzucona - poinformował rzecznik Davida  Camerona. Wiadomo, że premier Cameron rozmawiał w tej sprawie z szefem  rządu w Algierze, zabiegi prowadzili też urzędnicy rządowi wszystkich  szczebli. Nie ujawniono, na czym mogłaby polegać brytyjska pomoc, ale  eksperci wskazują na możliwość użycia komandosów i skorzystania ze  wsparcia brytyjskiego wywiadu.
Z  powodu zajść w Algierii premier Cameron przełożył bardzo ważne  wystąpienie w Izbie Gmin. Szef rządu Jej Królewskiej Mości miał w nim  przedstawić stanowisko na temat przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii  Europejskiej.
Brytyjczycy  zabiegali o objęcie dowództwa nad operacją, gdyż bali się, że może się  ona zakończyć fiaskiem. Londyn starał się pomóc, gdyż wśród porwanych są  poddani Elżbiety II, a współwłaścicielem kompleksu gazowego zajętego  przez islamskich terrorystów jest brytyjski koncern BP.
Wśród  kilkudziesięciu zakładników, oprócz obywateli Wielkiej Brytanii, byli  też między innymi Amerykanie, Norwegowie, Irlandczycy i Japończycy.
Kompleks  gazowy został zajęty wczoraj. Opanowała go grupa islamskich radykałów.  Operacja miała być odwetem na Francji za zaangażowanie w Mali, ale także  na Algierii - za zezwolenie francuskim samolotom bojowym na  skorzystanie z korytarza powietrznego nad tym krajem.
Kompleks  gazowy Amenas w południowo-wschodniej Algierii jest eksploatowany  wspólnie przez British Petroleum, norweski Statoil i algierski  Sonatrach.
IAR/KG