Logo Polskiego Radia
Print

Brytyjska lewica narzeka na imigrantów

PR dla Zagranicy
Przemysław Pawełek Pawełek 12.08.2013 15:00
Według Chrisa Bryanta trzeba zapobiegać wypychaniu Brytyjczyków z rynku pracy przez imigrantów.

Pracę na Wyspach zbyt często zamiast Brytyjczyków dostają imigranci. Tak mówi Chris Bryant, minister ds. imigracji z brytyjskiego gabinetu cieni. Twierdzi, że zatrudniając tymczasowo na przykład Polaków, pracodawcy oszczędzają.
Bryant - jak wielu członków Partii Pracy - wyraził też żal, że dziewięć lat temu lewica pozwoliła na niekontrolowany napływ imigrantów z Europy Wschodniej. "Im więcej zrobimy, by brytyjscy pracownicy nie byli wypychani z rynku pracy, tym lepiej. Na przykład te agencje zatrudnienia, które dają ogłoszenia tylko po polsku, nie zachowują się fair" - mówił w BBC Chris Bryant. I dodawał, że gabinet Tony’ego Blaira zrobił błąd nie wprowadzając w 2004 okresów przejściowych dla przybyszów z Europy Wschodniej.
We wcześniejszej wersji przemówienia, która przedostała się do brytyjskiej prasy, Bryant skrytykował politykę zatrudnienia dwóch sieci: Tesco oraz odzieżówki Next. Obie miały faworyzować imigrantów ze względu na niższe koszty zatrudnienia.
Ta druga sieć wydała rano oświadczenie, w którym podkreśla, że koszt zatrudnienia pracownika z Polski jest dla niej identyczny, jak w przypadku pracownika z Wysp. W oświadczeniu czytamy też, że firma sięga po imigrantów nie z oszczędności, ale dlatego, że często nie znajduje chętnych na miejscowym rynku pracy.
Wygłaszając w południe przemówienie, Bryant złagodził ton pod adresem sklepów. Podtrzymał jednak oskarżenie, że Next rekrutował część swoich pracowników korzystając z usług agencji, która używała do tego celu ogłoszeń sformułowanych wyłącznie po polsku.
"Kiedy agencje pracy sprowadzają tak wielu robotników określonej narodowości w czasie, gdy million młodych ludzi na Wyspach jest bezrobotnych, trzeba zapytać, co się dzieje”” - stwierdził w przemówieniu Bryant.
Czy rzeczywiście imigranci zabierają pracę Brytyjczykom? Ekspert think-tanku Open Europe, Paweł Świdlicki, jest co do tego sceptyczny. "To nietrafiony argument. Wiele z tych miejsc po prostu by nie istniało, gdyby nie napływ imigrantów"- mówi Polskiemu Radiu Świdlicki. Dodaje, że brytyjskim pracownikom często brakuje kwalifikacji, nawet w najprostszych zawodach. I to właśnie to, a nie konkurencja, jest podstawową trudnością. "Mamy duży kłopot ze znalezieniem dla tych ludzi pracy. Jest to często problem edukacyjny" -tłumaczy Świdlicki.
Nastroje antyimigracyjne są na Wyspach coraz powszechniejsze. Otwarcie granic w 2004 roku przypadło na okres wzrostu gospodarczego, a siła robocza z takich krajów jak Polska czy Czechy przyczyniła się do boomu budowlanego.
Dziś częściej mówi się o kosztach, takich jak choćby wydatki na zasiłki, opiekę zdrowotną czy becikowe. Rządząca krajem prawica od dłuższego czasu szuka sposobu, by ograniczyć imigrację, zarówno spoza Unii, jak i z samej Wspólnoty. To drugie jest trudniejsze ze względu na unijne zasady dotyczące swobodnego przepływu osób.

Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Adam Dąbrowski, Londyn/dyd /PP



Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt